Czego słuchasz? Proste pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. Bo jak tu opowiedzieć o swoich zamiłowaniach, emocjach, fascynacjach muzycznych ograniczając się do jednego nurtu? Dzisiejszy świat pragnie nas szufladkować i zamykać w ramach, tak by stworzyć produkt ‘idealny’ tylko dla nas, który dziwnym trafem uwielbiają miliony. A jeśli się z tego schematu wyłamać i szukać tego co nas porwie?
A czego ja słucham? Oto moje fascynacje. Zapraszam.
Artysta, który wielokrotnie zmieniał oblicze jazzu. Muzyk, który nie bał się eksperymentować. Człowiek o niesamowitej wrażliwości, a zarazem pełen sprzeczności. Muzyk, który inspirował i w dalszym ciągu inspiruje całe pokolenia artystów. Człowiek, który ze swojego imienia stworzył markę rozpoznawalną na całym świecie. Lider. Muzyczny Geniusz. Człowiek Legenda. Mój nr 1. MILES DAVIS.
Na płytach 'Filles de Kilimanjaro' i 'In A Silent Way' Miles nieśmiało wprowadza nowe instrumentarium. Pojawia się gitara basowa, fortepian elektryczny i gitara elektryczna. Jednak dopiero na płycie 'Bitches Brew' Davis puszcza wodze muzycznej fantazji i dokonuje udanej fuzji jazzu z rockiem. Tak powstaje jedna z najlepszych płyt w muzyce fusion. Pełna dzikich dźwięków, narkotycznych wizji i szaleńczej trąbki Mistrza. Po raz kolejny okazuje się, że Miles ma nosa do muzyków. W trakcie sesji nagraniowych przez studio przewija się niesamowity zestaw artystów, którzy do dziś uznawani są za gwiazdy w świecie jazzu: Wayne Shorter, Joe Zawinul, Chick Corea, John McLaughlin, Dave Holland, Herbie Hancock, Ron Carter, Billy Cobham.
'Bitches Brew', czyli 'Kurewskie nasienie' to moja ulubiona płyta w całej dyskografii Milesa. Muzyka pozbawiona ram i schematów sprawia wrażenie niesamowicie gęstej i szalonej. Pulsujące rytmy wymieszane ze strumieniami dźwięków nadają całości hipnotyczny, wręcz transowy smak. Niesamowicie brzmi 'Miles Runs The Voodoo Down'. Moim zdaniem najlepsza kompozycja na całym albumie. Powolny rytm połączony z kosmicznymi partiami gitar i fortepianów tworzy futurystyczny wymiar. Trąbka Milesa jest tu niczym kameleon. Raz nastrojowa i melodyjna, raz ostra i drażniąca. Jest w tej muzyce psychodeliczna tajemnica. Może dlatego za każdym razem odkrywam w niej coś fascynującego?