sobota, 20 lipca 2013

Black Country Communion - Cold

BLACK COUNTRY COMMUNION - Cold

Płyta: 2
Rok: 2011
Słowa: Glenn Hughes
Muzyka: Joe Bonamassa, Glenn Hughes, Kevin Shirley
Wydawnictwo: Mascot, J&R Adentures

Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat powstało wiele super grup rockowych. Do najbardziej znanych można zaliczyć m.in.: Asia (Steve Howe - ex Yes; Carl Palmer - ex ELP; John Wetton - ex King Crimson; Geoffrey Downes), Traveling Wilburys (George Harrison - ex The Beatles; Bob Dylan; Roy Orbison; Tom Petty; Jeff Lynne - ELO) czy The Firm (Paul Rodgers - ex Free, Bad Company; Jimmy Page - ex Led Zeppelin; Chris Slade - ex Uriah Heep; Tony Franklin). Ich losy przeważnie były podobne. Na początku wielkie zainteresowanie fanów, później płyty na których forma przytłaczała treść, następnie słaba sprzedaż albumu, a w konsekwencji rozczarowanie i rozwiązanie zespołu.
Informacja o zawiązaniu się nowej super grupy w 2010 roku wywołała szybsze bicie serca u fanów rocka. Black Country Communion stworzyli: basista i wokalista Glenn Hughes - ex Deep Purple i Black Sabbath; gitarzysta i wokalista Joe Bonamassa - prawdopodobnie najlepszy wirtuoz gitary swojego pokolenia; klawiszowiec Derek Sherinian - ex Dream Theatre oraz perkusista Jason Bonham - syn Johna Bonhama, legendy Led Zeppelin. Muzycy udanie wskrzesili ducha hard rocka lat 70-tych XX wieku. Ich muzyka brzmi świeżo i nowocześnie. Pełna jest soczystych i dynamicznych dźwięków. Niestety dziś już wiadomo, że Black Country Communion podzieliło los innych super grup rockowych. Po trzech udanych albumach studyjnych, wielu niezapomnianych koncertach i uwielbieniu fanów, zespół na początku 2013 roku zakończył działalność.
Wracając do meritum. 'Cold'. Moim zdaniem najlepsza rzecz na płycie '2'. Bardzo emocjonalny utwór. Zespół oddaje w nim hołd swoim przedwcześnie zmarłym przyjaciołom. Głos Hughesa pełen jest bólu i żalu. Wyraźnie słychać w nim smutek i złość. Bonamassa sprawia, że jego gitara płacze. Natomiast Sherinian i Bonham budują niezwykle podniosły nastrój. Kompozycja która mocno chwyta za serce. Jest w niej ogromna moc. Jednych powali wzruszającym tekstem, drugich siłą muzyki.

 

środa, 17 lipca 2013

Genesis - Mama

GENESIS - Mama

Płyta: Genesis
Rok: 1983
Słowa: Phil Collins
Muzyka: Tony Banks, Phil Collins, Mike Rutherford
Wydawnictwo: Atlantic

Jest rok 1983. W niepamięć odchodzą progresywne korzenie grupy. W zespole od dawna nie grają Peter Gabriel i Steve Hackett. Trio w składzie: Tony Banks, Phil Collins i Mike Rutherford coraz śmielej spogląda w kierunku muzyki pop. Dla wielu zagorzałych fanów wczesnego okresu Genesis taka zmiana jest nie do zaakceptowania. Jednak mimo sporej komercjalizacji swojej muzyki, zespół umiejętnie wplata elementy rocka progresywnego do nowego repertuaru. Najlepszym tego przykładem jest kompozycja otwierająca płytę 'Genesis'.
'Mama' - utwór, którego geniusz opiera się na prostocie i minimalizmie. Pełen niepokoju. Zatopiony w dusznym i zamglonym klimacie jest popisem wokalnym Collinsa. Najpierw jego głos jest spokojny i niski, a wraz z narastającym napięciem staje się coraz bardziej przejmujący i demoniczny. I te szaleńcze śmiechy. Mam wrażenie, że śpiewający Phil przeobraża się w psychopatycznego potępieńca, który nie ma nic do stracenia. Co za nastrój. Uwielbiam, gdy muzyka naznaczona jest mrocznym i niespokojnym klimatem.